...rozumiem, fajna obsada, niektóre teksty ciekawe, wręcz komiczne, ale pomimo tego jest to film o wszystkim i o niczym...
Zgadzam sie w stu procentach a od siebie dodam ze wkur...a mnie w filmach KŁENTINA to ze sa niepotrzebnie przegadane i na maksa rozciagniete. Ja rozumiem czasem jakis dialog ale nie non stop. Potem siedzi widz w kinie i czyta czyta i czyta dialogi a akcji tyle co kot naplakal. I wiem co mowie bo znam troche amerykanskie gusta filmowe i znam poziom inteligecji amerykanskiego widza. Uwierz mi gdyby taki np.PULP FICTION lub BEKARTY WOJNY byly w jezyku niemieckim lub francuskim i amerykanski widz by musial siedziec i czytac te mase dialogowego tekstu to ta magia KŁENTINA szybko by wyparowala. Amerykanski kinoman musi miec wszystko na tacy jak idzie do kina bo nie dosc ze ma tanie bilety do kina to jeszcze 95% filmow jest w jezyku angielskim. Taki widz zupelnie inaczej odbiera film bo nie czyta tej masy napisow. A tak juz zupelnie na koniec to najbardziej lubie KŁENTINA jako scenarzyste a nie rezysera bo nie nawidze tego skakania w chronologii. Wkurza mnie ze mamy poczatek filmu a za chwile ogladamy zakonczenie a nagle nie trzeba zrobic i pokazac wazna historie ze srodka filmu. Takie zabiegi odbieraja mi radosc z seansu. Uwazam ze najlepszym i najbardziej wciagajacym filmem TARANTINO jest 'PRAWDZIWY ROMANS'. Sam napisal do niego scenariusz rezyserem byl koles od TOP GUN i historia pokazana w filmie jest jednym ciagiem bez skakania w chronologii. Nie widziales tego filmu to polecam bo nie dosc ze fabularnie wciaga to mamy jeszcze pare genialnych rol filmowych (szczegolnie Ch.Walken jako szefa mafii i naprawde genialna rola Garego Oldmana jako szefa kartelu narkotykowego a do tego cpuna). POLECAM!!!
oj gimnazjaliści . Oceniasz Uprowadzoną na 10 no k. śmich na sali . A kino które przełamało wszystkich i wszystko w latach 90 . Wybacz jesteś 3 lata starszy ale..... i tu zakończę
Takie samo jest moje zdanie. Nie umywa się do arcydzieł, takich jak Ojciec Chrzestny i Chłopcy z Ferajny
p wszystkim i o niczym - prawda, ale z drugiej strony to jest jego siłą - można się dobrze bawić. przesłanie filmowe to przereklamowana sprawa. pozdro.
Film przez długi czas ogląda się jak kupę gruzu. Trudno dopatrzeć się w nim jakiegoś porządku, estetyki czy logiki. Ale kupa gruzu mogła powstać wskutek trafienia pociskiem przecudnej rzeźby. Można sfilmować moment trafienia przy pomocy ultraszybkiej kamery, i pokazać jak rzeźba się rozpada. Ale można też uzyskany film puścić od końca i zobaczyć, jak z kupy gruzu powstaje rzeźba. Albo jak trzy osobne wątki, płaskie i głupawe, zazębiając się niespodziewanie, tworzą misterną całość. I właśnie to doznanie oferuje nam Pulp Fiction, nie przy pomocy tricków filmowych, a dzięki niezwykłemu scenariuszowi Quentina T., geniusza jednego filmu.
Bo ludzie to debile i oceniają wysoko bo ktoś wcześniej ocenil wysoko i o filmie się mówi, niueważne czy dobrze czy źle, ważne że jest na językach
Cześć ,minęło 5 lat może już dojrzałeś do PULP FICTION obejrzyj teraz wróć i opisz swoje wrażenia.Pozdrawiam.
Nie zmieniły się. Tarantino nakręcił jeden dobry film. "Wściekłe psy", czy jakoś tak. Reszta jest o kant dupy rozbić.
Cześć.Dzięki za odpowiedz.O gustach się nie dyskutuje,szanuje twój.Mnie się niektóre podobają bardzo a niektóre wcale. Jak oglądałem Wściekle Psy pierwszy raz to mnie nie porwały ale jak zobaczyłem niedawno bo w tym roku to już dotarło ,bardzo dobry . Ale Bękarty Wojny to jakaś pomyłka i czas tego nie zmieni. Pulp Fiction zaś mogę włączyć zaraz i obejrzę od deski do deski lol.
Okej, rozumiem. Pulp fiction ma swoje "momenty", nie powiem, ale jako całość, ani mnie ziębi, ani grzeje. Pozdrawiam.
A ja zupełnie nie rozumiem fenomenu bigosu, golonki i śledzi w śmietanie. Fakt, że ludziom smakują te okropne rzeczy, nieustannie mnie zadziwia.
No nic, pozostaje ci tylko współczuc, ten film nie jest dla dysko polowego poczucia estetyki filmowej, a wiec z twoim polo gustem nie ogarniesz :)
Nie rozumiem zarówno tych, którzy pieją z zachwytu, jak i tych, którzy buczą z rozczarowania. Film jest w porządku, płynie, ogląda się go bez bólu, śmieszy, ma styl, dobre kreacje aktorskie, jest fajnie napisany, okej, wszystko gra. Najlepsza scena randki Mii i Vincenta, ale też dużo nierówności w poszczególnych sekwencjach i głupot (najgłupsza – odbezpieczanie klamek i wsadzanie ich w gacie, prosto w stronę fiuta, no niech no tylko wystrzeli, nawet dziecko by tak nie zrobiło). Ogólnie bez przesady, to nie jest aż tak dobry film, jak wskazują rankingi. Rozumiem, że w 94 to była jakaś rewolucja, zajebisty powiew świeżości, ale jakość tego filmu nie jest aż tak wysoka, żeby walić dychy na dysze.
Nie będę rozdzierał szat, że "Czerwony" przegrał z "Pulp fiction", bo oba te filmy są zbliżone jakością (film Kieślowskiego moim zdaniem lepszy i też bardziej w moim guście), bo żeby tylko takie problemy miało współczesne kino, że mamy dwa fajne filmy w jednym roku i nie wiemy, który nagrodzić, bo co byśmy nie zrobili, to każda inna decyzja by się obroniła.